Dolnoslaskie Stowarzyszenie Rozwoju Zeglarstwa
 
Szkocja w piękną kratkę

(Rejs Szkocja-Norwegia-Dania-Szwecja 2003)

Zdjęcia z rejsu (K.Bieńkowski)
Zdjęcia z rejsu (Aga i Piotr)

9 rano. Zimno i pochmurno wita nas dworzec w Glasgow. Czekamy na część załogi, która ma nas zabrać na przystań Inverkip oddaloną trochę od miasta. Ogladamy pocztówki z widokami miasta i okolic - smutne, malo przyrody, trudno uwierzyć, że to JUŻ(!) Szkocja. Na szczęście kilka mil za miastem pojawia się TA Szkocja, jeszcze nieśmiało, ale już wyłaniają się pierwsze zielone, malownicze wzgórza. Robimy jeszcze ostatnie zakupy w sklepie i przejmujemy jacht (pierwsze zaskoczenie: lodówka!).
Idziemy spać bardzo późno, ponieważ tracimy...rachubę czasu (trzecia w nocy a jasno prawie jak w dzień) dodatkowo zasłuchani w koncert na drugim brzegu (Szkot wygrywający przepięknie na "dudach" przy ognisku!). Naprawdę przepiękne wita nas Szkocja... .

Zaskoczenia

Rano kolejne "zaskoczenia" załogi, tym razem dotyczące pływów i prądów - podnosimy się razem z pomostami a wody w zatoce przybywa. Zaczynamy się uczyć jak wiele będzie w rejsie od nich zależeć a "Reed" staje się dla nas codzienną wielokrotnie powracającą obowiązkową lekturą (pod koniec rejsu wiele stron zna się na pamięć).

I kolejne zaskoczenie - "Locja" Szkocji wita nas bardzo ciekawym zdaniem już od pierwszego akapitu: "The north coast of Scotland is not a place for faint-hearted or the inexperienced" (***). Określenie o ludziach "małego serca" padało wielokrotnie z ust kapitana gdy chciał nas "gonić" :-) A dodatkowo to zdanie zostało przyklejone na bardzo widocznym miejscu w nawigacyjnej.

"Dudy (bagpipes) nieodłącznie kojarzone ze Szkocją nie są bynajmniej wynalazkiem Szkotów. Pochodzą z Azji skąd przywędrowały w średniowieczu i rozprzestrzeniły się na terenie całej Europy. Obecnie można je spotkać nie tylko w Szkocji ale i w Irlandii, Włoszech, Hiszpanii a szczególnie w krajach Europy Wschodniej jak Rumunia, Czechy, Słowacja. W Polsce dudy zwane kozą albo gajdami (mylnie zwane kobzą) przetrwały na Podhalu, w Żywieckiem i w Wielkopolsce. W Szkocji pierwsze dudy pojawiły się ok.XVw. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się dudy w Szkocji (w górach) zwane "pibroch". Odgrywały one ważną rolę w życiu klanów, towarzyszyły w wyprawach wojennych, weselach i uroczystościach żałobnych" (przewodnik Pascala po Szkocji)

Pogoda


Pierwsze halsy po wodach Szkocji i... wita nas śliczna, słoneczna "mazurska" pogoda. My jeszcze "niedoświadczeni" (jak określa to Locja) cieszymy się na taką pogodę, myśląc że pewnie będzie tak "prawie" zawsze (w końcu to wakacje). Locja znowu zaczyna nas "doświadczać" pisząc o pogodzie: "Weather is extremaly variable and any statistic can be intepreted so widly as to be of a little help." (***).

Opis się...sprawdził. Pogoda w całym rejsie przypominała kratkę spódniczki Szkota - trochę słońca, trochę deszczu, wietrznie i na co tam jeszcze pogoda miała ochotę, w dowolnej kombinacji. I częsty widok - nad wzgórzami, nad lądem gęsta mgła, na wodzie świetna przejrzystość powietrza...

Pachnie siarką ;-)


Im dalej na północ Szkocji tym mniej jachtów a w nocy...pusto. Sporadycznie pojawiają się promy kursujące między wysepkami. Nie dziwimy się - wiatry raczej dosyć silne, prądy, pojawiające się wiele razy "kipiele", teren nawigacyjnie dość trudy - dużo wysepek i skał. Trudy i pogodę rekompensują nam prześliczne widoki - zielonych wzgórz, malowniczych zamków czy ich ruin, skał, białych latarni, samotnych domków... i pięknych jachtów. Zaczynamy rozumieć muzykę celtycką, irlandzką, szkocką :-) Trudno uwierzyć w kolejne zdanie jednych z Locji Szkocji: "The nortwest of Scotland and the Outer Hebridas is margin area, not well enought known for every detail to have been precisely described and referred to be one yachtsman as HERE-BE-DRAGONS COUNTRY".(***) Śmiejemy się z tego zdania do rozpuku, a określenie "smoki" pojawia się gdy rozmawiamy o miejscach nawigacyjnie trudnych.

Język "smoków"


W pewnym momencie rejsu na mapach Szkocji (Admiralicji) pojawiają sie nazwy w "dziwnym" języku. Szukamy pomocy w Locji i oto na końcu znajdujemy słownik gaelicko-angielski. Ga'idhlik (wym.galik) to jeden z 4 języków celtyckich, którymi ludzie posługują się jeszcze w dzisiejszych czasach (pozostałe to: irlandzki, walijski i bretoński).

tak - tha
nie - chan eil
na zdrowie! - slainte
szkocja - alba
bagh - zatoka
craig, creag - skała
eilean - wyspa
inver, inbhiv - ujście rzeki
ken, kin, ceann - przylądek
kyle, caolass - wąska cieśnina
sgeir - rafa morska
traigh - brzeg

Szkocka odmiana gaelickiego jest najbardziej spokrewniona z jęz. irlandzkim (Celtowie przybyli do Szkocji z Irlandii ok.III w p.n.e) i jęz. z wyspy Man (już nie używanym). Uczymy się więc "szkockiego angielskiego" na nowo.

Ale kanał!


Tym najdłuższym i najsłynniejszym przechodzącym przez najsłynniejsze szkockie jezioro Loch Ness jest Kanał Kaledoński o łącznej długości ponad 60Mm (ok.120km). Przebycie tej trasy zajmuje najczęściej 2 dni. Nam to nie po drodze, ale za to wybieramy przejście przez krótszy ale równie ciekawy Crinian Canal. Łączy on porty Ardrishaig oraz Crinian na długości 9 mil (zobaczcie stronę w internecie: www.scottishcanals.co.uk), a płynąc nim przechodzimy przez 15 śluz i 7 mostów (przejście zajmuje cały dzień). Największą atrakcją kanału są śluzy, 12 z nich jest obsługiwanych...samodzielnie i nie inaczej jak ręcznie (to naprawdę świetna zabawa!). Wrota śluz są zaopatrzone w długie, kilkumetrowe dźwignie, które pozwolą nawet dość słabym osobom wygodnie je zamykać i otwierać.

Po zamknięciu śluzy pozostaje tylko otworzyć przepusty - co odbywa się przy użyciu specjalnej korby. Woda w kanale jest... słodka - pochodzi ze zbiorników na okolicznych wzgórzach. Mimo, że gołym okiem widać, że zawiera sporo minerałów (jest koloru rdzawego), to mimo wszystko jej gęstość jest na tyle mała, że zanurzenie jachtów wzrasta, o czym ostrzega "skipper's quide", który otrzymuje się w pierwszej śluzie. Dopiero z broszury - ku ogromnemu zaskoczeniu - dowiadujemy się, że kanał powstał i funkcjonował już w XIX wieku. Zabytek techniki - jakże ciekawy! A widoki mamy niesamowite - z jednej burty wysokie, malownicze góry, z drugiej kawałek lądu i morze położone kilkadziesiąt metrów poniżej naszego kanału.

Foczo-ochoczo


W Stornoway (wyspy Hebrydy) witają nas... foki. Zupełnie nie płochliwe, podpływają zaciekawione do naszego jachtu. Później okazuje się, że reagują tak na każdy "silnik" a zwłaszcza na kuter. Podpływają do niego bardzo szybko i płynąc równolegle do niego "proszą" o rybę (wychylając się bardzo mocno nad wodę i wydając ciekawe dźwięki)... i dają się karmić z ręki rybaka. W naszym przypadku nie dają się namówić na rybę...z puszki, aczkolwiek pozują nam przez chwilę do zdjęć, choć - dla nas - za krótko.

Następnego dnia musimy się gdzieś przez chwilę zatrzymać, by przeczekać niepomyślny prąd. Wpływamy do zatoki, która wita nas "rajskim" widokiem: przezroczysta niebieska woda, żółto-biały piasek, zielona trawa, malownicze urwiska i... foki z małymi białymi foczkami wygrzewające się na słońcu. Kotwiczymi "cicho" by ich nie wystraszyć i obserwować je jak najdłużej, a gdy już nas zauważają i znikają podpływamy pontonem na wyspę. Chodzimy po ich zabawnych śladach na piasku, jak odkrywcy.

Pentland


Trochę straszono nas tym miejscem na północno-wschodnim krańcu Szkocji. I coś z tego jednak się sprawdziło. Z jednej strony Szkocja, z drugiej - Orkady. Jest to jedyne rozsądne miejsce, gdzie można "przecisnąć" się od strony Atlantyku na Morze Północne (bez okrążania Orkadów). Prądy w tym miejscu miały rekordowe (w naszym rejsie) prędkości do ok.10 węzłów (ok.20km/h). Jeśli dodać do tego naszą prędkość względem wody - wychodziło z tego koło 13 węzłów prędkości jaką osiągał nasz jacht. W takich warunkach nie było miejsca na błąd - nie było jak zawrócić "pod prąd". Dodatkowych "atrakcji" dostarczył nam wiatr - mimo, że dość słaby, to jednak w kierunku przeciwnym do naszego kursu i prądu - co dawało dwa efekty - dość duże spiętrzenie fali oraz zwiększenie siły wiatru pozornego (wydaje się wtedy, że wieje nie wiadomo jak mocno, a tak naprawdę to zaledwie "trójka", może "czwórka" wg skali Beauforta). Było więc zimno, mokro, wietrznie i na wiatr. Nie dziwi już nas nazywanie Pentland Firth - Hornem Szkockim.

Skąpi Szkoci?


W tych warunkach, w kambuzie Piotr smaży turboty, a raczej ich połówki, bo w całości nie mieszczą się na patelni (zapamięta je do końca życia :-)), które dostaliśmy w ostatnim porcie Szkocji, w prezencie od przemiłego "hafen-majstra" (dodatkowo nie wziął od nas żadnej opłaty portowej, dał klucz do pryszniców i mogliśmy zatankować wodę do pełna!).

"Najważniejsze szkockie danie to haggis, owczy żołądek nadziewany przyprawioną wątróbką, mąką owsianą i cebulą, tradycyjnie spożywany z puree z rzepy i ziemniaków. Niezbyt wykwintny haggis stał się w ostatnich latach modną potrawą, a w większych miastach można czasami zjeść jego wegetariańską wersję. Inne popularne dania to stek oraz nerki w cieście i pieczeń pasterska (zapiekanka z mielonej wołowiny pokrytej papką z ziemniaków), a także stovy, smaczna mieszanka tartej cebuli i pieczonych ziemniaków, smażona z mieloną wołowiną. W chłodnym klimacie chętnie jada się zupy; warto spróbować zwłaszcza zupy z głowy baraniej (Scots broth), przyrządzanej z soczewicy, groszku, baraniny lub jarzyn i jęczmienia. Jedną z miejscowych tradycji, która podkreśla szkockie umiłowanie słodyczy, jest high tea, czyli posiłek składający się z gotowanego dania głównego i wielu ciastek, popijanych herbatą lub kawą. High tea spożywa się w godz. 17.00-18.30."(przewodnik Pascala po Szkocji)

Miły Pan dał się zrewanżować (o szóstej rano) zwyczajnym polskim piwem (po paru minutach przypłynął mówiąć, że to nasze piwo to diabelsko mocne). Potwierdza to nasze zdanie o Szkotach - SĄ BARDZO MILI. Czy szukając ciekawych miejsc do zwiedzania czy filtra do silnika - za każdym razem oferowali swoją pomoc (jeden szkot nawet przez ponad godzinę jeździł z nami własnym samochodem po całym mieście poszukując części do naszego silnika, bezskutecznie niestety).

Dziwi nas więc posądzanie ich o "skąpstwo", choć sami mówią, że w tym określeniu jest ziarenko prawdy. W takich warunkach (pogoda, uboga natura) by przeżyć musieli się nauczyć dobrze i oszczędnie gospodarować. Są oszczędni, ale także są pomocni, uczynni i ...przemili. W Stornoway nie możemy się powstrzymać by wpaść wieczorem, koło portu, do typowego szkockiego pubu gdzie raczymy się "scottish beer". Zwracamy jednak na siebie uwagę Szkotów i po chwili prowadzimy z "lekko podchmielonymi" sąsiadami uroczą rozmowę o pływaniu po morzu i o sztormie, który ostatnio unieruchomił kutry na kilka dni w porcie. Chłopcy (zawiedzeni?) dochodzą do wniosku, że w Szkocji chyba nie ma nigdzie "szkockich ślicznotek" z naszych szant. Za to pękamy ze śmiechu z ogłoszenia na drzwiach damskiej toalety "WANTED GOOD WOMAN. Must be able to clean, cook, sew, dig worns and cleans fish. Must have a Boat and Motor. Please send picture of Boat and Motor"...

Sklepy w Szkocji (z własnego rejsowego doświadczenia, kiedy to w ostatnim porcie chcieliśmy kupić whisky na pamiątkę) sprzedają alkohol po godzinie 12.30 (przepis obowiązujący w całym regionie). "Najsłynniejszymi browarami szkockimi są McEwan's i Younger, należące do potężnej grupy browarów Scottish and Newcastle, oraz Tennents, będący własnością brytyjskiej firmy Bass. Piwa warzone przez te browary są silniejsze, delikatniejsze i mocniejsze niż ich angielskie odpowiedniki, szczególnie McEwan's Export, masowo produkowane wysokoprocentowe piwo, oraz Tennents' Fowler's Wee Heavy, słynne, wyśmienite i delikatne piwo, ale Younger's Tartan, chociaż mniej smaczne, jest najlepiej sprzedawanym piwem w Szkocji. Whisky, pędzona w Szkocji od XV w., zdobyła popularność po wprowadzeniu w 1780 r. podatku na czerwone wino typu bordeaux, które stało się wówczas zbyt drogie dla niezamożnych. Urzędnicy podatkowi na próżno starali się zlikwidować nielegalne wytwórnie whisky, które zeszły do podziemia. Obecnie wiele gorzelni znajduje się na miejscu dawnych chat, w których niegdyś pędzono nielegalnie alkohol. W 1823 r. Parlament zmienił prawo o akcyzie, które zalegalizowało produkcję whisky...Rozróżnia się dwa rodzaje whisky: single malt (jednosłodowa), wyrabiana ze słodu jęczmiennego, i grain whisky (zbożowa), która jest stosunkowo tanio wytwarzana z żyta z niewielkim dodatkiem słodu jęczmiennego w procesie destylacji. Blended (mieszana) whisky, gatunki stanowiące 90% dostępnych w sprzedaży trunków, są jak wskazuje nazwa - mieszanką obu typów. Na blended whisky w ok. 70% składa się whisky zbożowa, ale charakterystyczny zapach pochodzi od whisky jednosłodowej, którą dodaje się do zbożowej w różnych proporcjach. Im droższa whisky, tym większy procent starannie dobranej, leżakowanej whisky słodowej. Pomimo dominacji blended whisky, odmiany single malt są uznawane za najlepsze i warto kosztować je bez domieszek, aby poczuć ich specyficzny smak. Istnieje wiele rodzajów single malt, w zależności od rodzaju jęczmienia, wody użytej przy moczeniu czy typu dębowej beczki zastosowanej w procesie dojrzewania. Whisky te dzielą się na cztery wyraźnie odmienne grupy: Highland, Lowland, Campbeltown i Islay, przy czym większość należy do kategorii Highland"(przewodnik Pascala po Szkocji)

Delfiny

Szkocja pożegnała nas... przepięknym słońcem i delfinami, które zaczęły zachęcać nasz jacht do zabawy. Stajemy zachwyceni na dziobie wydając co chwilę okrzyki jak na pokazie cyrkowym (one pewnie zdziwione, że u ludzi jest tak głośno). Bawią się z naszym jachtem, lecz ten nie reaguje na zaczepki, wiec po parunastu minutach odpływają. To już koniec Szkocji. Teraz przed nami już "tylko" Morze Północne, Norwegia, Dania, Szwecja i dom.

Kilka słów o nawigacji.Nie wyobrażamy sobie pływania po szkockich wodach bez gps, dobrych map, locji i "reeda". Prądy są tu silne, przejścia bywają wąskie, a dno niemal wszędzie skaliste. Te skały właśnie dawały nam silną motywację by sprawdzać co chwilę naszą pozycję i poprawność wprowadzonych waypointów do gps. Z drugiej strony "miejscowi" podchodzą bardzo luźno do tych spraw - potrafią pływać po miejsach, które na mapach wyglądają bardzo niebezpiecznie, a bosman w Inverkip podał wprawdzie na tablicy ogłoszeń, kiedy będzie wysoka woda, ale nie przejmował się tym, że jest to godzina dla...innej strefy czasowej i dla miejscowości oddalonej nieco od nas.Dla większości z nas był to pierwszy rejs po wodach pływowych - a do tego trafililiśmy na pływy syzygijne (co oznacza mocniejsze prądy i większe różnice między wodą wysoką i niską) - emocje więc związane z tym były więc dla nas spore. Już trzeciego dnia mieliśmy okazję zobaczyć jak ważne jest precyzyjne ustalenie momentu , w którym zmienia się prąd. W zatoce Corryveckan znaleźliśmy się bowiem na godzinę przed zmianą prądu na korzystny dla nas (tak akurat wypadło) - mimo korzystnego wiatru i sporych wysiłków załogi nie wiele zdziałaliśmy. Mogliśmy także na własne oczy zobaczyć wreszcie co oznaczają "te śmieszne falki na mapie" (tzw.bystrza). Woda w tych miejscach płynęła czasem z prędkością górskiego potoku, a powierchnia morza wyglądała jak powierchnia rwącej rzeki. Wiele więc przejść należało planować bardzo dokładnie z atlasem prądów pływowych w ręku i z "lasem" waypointów w gps, co pozwalało uniknąć m.in.wirów czy skał. Z drugiej strony tam gdzie cieśniny między wyspami były szerokie, a co za tym idzie prądy słabsze, żegluga była stosunkowo prosta, a halsować (ze względu na głębokości) można było od "ściany do ściany" (klify potrafią być dość wysokie więc określenie "ściana" pasuje jak ulał). Czasem przypominało to norweskie fiordy. Żegluga w Szkocji jest przyjemna jeszcze z 2 powodów - ruch statków (jachtów też nie ma sporo) jest niewielki i nie ma prawie wogóle sieci rybackich. Zamiast nich dość często można natknąć się na pułapki na homary (można je mijać w niewielkiej odległości, oznaczane okrągłymi, pomarańczowymi bojkami). Inne niespodzianki nawigacyjne to fermy rybne - spore fragmenty morza otoczone sieciami. Te jednak są oznaczone na mapie i dość dobrze (jak na Szkocję) oznaczone bojami, stawami itp. Skoro już o znakach mowa - oznaczenia nawigacyjne w Szkocji są rozmaitej jakości. Zdarza się , że tor jest doskonale oznaczony, a pławy mają jaskrawe kolory. Zdarza się jednak również (częściej), że nawet z niewielkiej odległości trudno określić kolor pławy (czy to ze względu na wyblakłą farbę czy też... działalność ptactwa morskiego). I to kolejny argument, że bez dokładnej nawigacji i gps ani rusz... .


Agnieszka i Piotr Szajowscy

Serdecznie dziekujemy naszym kapitanom Krzysiowi "Benkowi" Bieńkowskiemu i Andrzejowi "Morzowemu" Jamiołkowskiemu oraz całej załodze za wspaniały rejs. Podziękowania dla Dolnośląskiego Stowarzyszenia Rozwoju Żeglarstwa za wsparcie nas w przygotowaniach do tego rejsu.

Szkockie strony:
Przewodnik Pascala
www.sailscotland.co.uk
www.visitscotland.com
www.scottishcanals.co.uk
www.historic-scotland.gov.uk
www.tartans.scotland.net
www.aboutscotland.com
www.scotland-info.co.uk
www.undiscoveredscotland.co.uk

korzystaliśmy także z:
"Szkocja - przewodnik", wyd.Pascal , Locje Szkocji, pascal.onet.pl

powrót