Dolnoslaskie Stowarzyszenie Rozwoju Zeglarstwa
 
Pieskie żagle - Agnieszka Pełka-Szajowska

Kiedy w życiu aktywnie żeglujących pojawia się pies, z pewnością pomyślą: „Może zabrać naszego psiaka jako...załoganta?”.

Pierwsze próby „marynizowania” naszej jamniczki Nusi (w psiej sile wieku) były obiecujące. Najpierw sucha zaprawa na jachtach stojących jeszcze na brzegu przed zwodowaniem. Później pierwsze oswajanie z ruchliwym podłożem (spacery po pływających pomostach). Potem pierwszy, krótki przejazd motorówką i rejsik Omegą (najpierw schowała się na kapokach w achterpiku, po chwili wyszła, by obwąchać jacht, a potem już chciała usiąść koło sternika na achterdeku).

Następnie (jeszcze nie rejs) kilka nocy i dni spędzonych na jachcie morskim w porcie (sunia zdecydowanie nie chciał spać w hundkoi (sic!) tylko na dziobie). Wszystko przyjmowała z zadowoleniem, ciekawość wygrywała z lekkim strachem przed nieznanym. I zdecydowanie nie lubiła zostawać sama na jachcie. Ale już po lekkim zadomowieniu i pierwszej nocy w koi, szczekaniem dawała wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu manewrujących obok łódek.

Zaczęliśmy zastanawiać się, jak to będzie, jeśli zabierzemy ją w dłuższy rejs. Zapytałam więc o psiaki na jachtach żeglujących internautów. Miałam nadzieję, że uda się opisać reguły zabierania psa jako załoganta i podjęcie decyzji będzie proste...

Całość artykułu w postaci pliku pdf (190kb) - tutaj

Artykuł ukazał się w 11 numerze czasopisma "Szkwał" Wrocławskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.